Chciałam się z Wami podzielić moimi wrażeniami z pierwszych w moim życiu wakacji. Już od ponad tygodnia jestem z Mamusią i Tatusiem nad polskim morzem, we Władysławowie. Ale po kolei.
Nasza wyprawa rozpoczęła się długim i mozolnym pakowaniem. Miałam bardzo dużo rzeczy do zabrania, bo 2 wózki, ubranka, zabawki, zupki, a także sprzęt do fizykoterapii (kaszlator, inhalator, ssak – Rodzice nie dali mi wakacji od tego). Po zapakowaniu całego auta, upchaniu go aż po sufit, mogliśmy wyruszyć w drogę.
Zaczęło się, o 3 w nocy wyruszyliśmy. Ahoj witaj przygodo!
Ku zdziwieniu Rodziców, podróż zniosłam bardzo dobrze, i o 9 zawitaliśmy w odwiedziny u Jasia i Alexa w Gdańsku. Spędziliśmy z nimi kilka wesołych godzin. Z chłopakami jest zawsze co robić.
Po południu zameldowaliśmy się w naszym hoteliku we Władysławowie.
Następnego dnia po raz pierwszy ujrzałam MORZE. Nie sądziłam, że jest aż tak wielkie. Rodzice mi trochę opowiadali ale wiecie jak to jest słyszeć a zobaczyć.
Tyle wody w jednym miejscy i taka jedna wielka piaskownica cudownie. I najważniejsze faleeee no cóż woda nie była podgrzewana ale fale są przebobmowe. To jest jedna z najbardziej fenomenalnych rzeczy jakie widziałam to te lodowate, śmieszne fale. Bardzo bardzo mi się podobają.
Wkrótce okazało się, że jest jeszcze więcej atrakcji, bardzo przyjemne i wesołe są spacery w porcie, i na stragany zawsze no coś „naciągnę” tatusia hhihihi.
Jest też tak zwane wesołe miasteczko i jest tam wiele śmiesznych pojazdów – pędziłam z tatusiem lokomotywą, a z mamą jeździłam na dinozaurach, poza tym byliśmy w śmiesznym pomieszczeniu gdzie były lusterka. Jedno mi się podobało na którym wyglądałam jakbym miała z 50 kg. Mama to ciągle stała przed takim wyszczuplającym… nie wiem czemu.
Kolejną niesamowitą atrakcją jest puszczanie w niebo „lampionów szczęścia”. Ale wtedy to już trzeba iść na plażę jak jest bardzo ciemno, ciepło ubranym. Muszę się pochwalić, że nasz lampion pędził najszybciej do nieba i najjaśniej świecił. Muszę przyznać, że jestem ciągle senna, Rodzice tylko zmieniają mi wózki raz do spacerów raz do usypiania, zaraz karmienie, zaraz picie, wieje, grzeje, pada, świeci Mają co robić. Ale tak to z dziećmi.
Dziwne, że nawet w tak odległym zakątku można spotkać kogoś znajomego. My spotkaliśmy Lenkę i Nadię z Rodzicami. Razem z Grześkiem i Majką zwiedzaliśmy wyżej wspomniane wesołe miasteczko. Wujek to taki znany Rockowiec zespołu Porozumienie 🙂
Również udało nam się spotkać moją nową Ciocię Kasię z wujkiem Marcinem. Są oni Rodzicami bliźniaczek Zosi i Antosi. Zosia i Antosia, podobnie tak jak ja, zmagają się z wieloma trudnościami, więc Rodzice sobie trochę pogadali wiecie jak to jest mając te same problemy…
Jednego dnia odwiedzili nas Ciocia Gosia z wujkiem Szczepanem i z chłopakami. Chyba wpadłam w oko Aleksandrowi bo ciągle się do mnie przytulał. Nie powiedziałam mu że papużka wylosowała mi los, że mój mąż to będzie Piotr. Nie chciałam złamać mu serca, a te wakacyjne miłości….
Zostajemy tutaj do piątku wieczór, potem będziemy wracali do domku.
Polecam każdemu to miejsce, można wózkiem spacerować po plaży, jest bardzo dużo ciekawych rzeczy.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, mam nadzieję że wszyscy mieliście równie udane wakacje w tym roku.
PS. O systematyczności na blogu to nie będę pisać bo ta myśl przywiewa mi wyrzuty sumienia.
Basia