Dwa dni temu obchodziłam imieninki Barburki. Odwiedzili mnie zarówno Emilka i Zosia, jak i Michas i Stasio razem ze swoimi Rodzicami. Tata z Mamusią kupili dużo cukierków i żelków, którymi częstowałam gości. Było bardzo gwarno, bawiłam się klockami i nowymi prezentami.
I to chyba tyle miłych informacji. Ogólnie to jest to dla mnie bardzo ciężki okres. Od dwóch miesięcy jestem na środkach przeciwbólowych, które muszę brać całkiem regularnie. Leki powodują u mnie bardzo duże osłabienie, senność i brak humoru. Rodzice bardzo się o mnie martwią, bo nie wiadomo co jest tego powodem, czy są to rosnące 5tki (wyrastają mi obecnie 3), czy być może coś niedobrego dzieje mi się z moją rurką w brzuszku, czy też boli mnie główka. Dodatkowo przez ponad 2 tygodnie przechodziłam silny katar i kaszel, który wybudzał mnie w nocy. Nie mogłam sobie w ogóle poradzić ze ślinką, Rodzice musieli mnie bardzo dużo inhalować, używać kaszlatora i odsysać. Wybudzało mnie to w nocy i nie mogłam dalej spać. Ponieważ jestem bardzo niespokojna, niecierpliwa i bez sił, chciałabym aby Mama nosiła mnie cały czas na rączkach. Jestem w tym dość nieustępliwa i często muszę jej o tym przypominać. W ostateczności mogę jeszcze zaakceptować rączki Babci lub Taty, wtedy też czuję się bezpiecznie.
Od 2-och tygodni staramy się również dostać do Centrum Zdrowia Dziecka na wymianę rurki oraz inne badania brzuszka, niestety szpital nie ma na te badania dla mnie pieniążków. Będąc malutką nie mogę tego zrozumieć, lecz jeszcze bardziej nie mogą tego zrozumieć moi Rodzice. Są tak bezradni i przez to bardzo zakłopotani. Wszyscy mają nadzieję, że uda się to załatwić jeszcze przed świętami.
Trzymajcie się ciepło w ten zimny okres.
Pozdrawiam gorąco, Basieńka